Punk Niall Horan fanfiction

poniedziałek, 18 maja 2015

Chapter 4

Gdy dotarliśmy do skateparku od razu zauważyłam chłopaka z burza loków na głowie. Podeszłam do niego i przywitałam się, oczywiście kątem oka zauważając tego samego blondyna zjeżdżającego właśnie na deskorolce z rampy.
 - Hej, twój kuzyn chyba wczoraj nieźle zaszalał- zauważył Harry rozbawionym głosem, ja również spojrzałam w jego stronę. Rozmawiał z kimś kogo jeszcze nie znam, ale oczy miał w połowie przymknięte - Myślę, że to czas żebyś wszystkich poznała- stwierdził Harry ciągnąc mnie za rękę w stronę grupki zebranej obok ławki stojącej w pobliżu. Byli tam wszyscy, przynajmniej tak mi się wydaje z tego co powiedział lokowaty. Brakowało tylko wysokiego chłopaka, którego od dwóch dni ciągle widzę. Chyba, że to całkowity przypadek, że jest wszędzie gdzie reszta.
 - Hej, jestem Lily.- powiedziała niska blondynka, ale jednak wyższa ode mnie, zdecydowanie za wesołym głosem. Uśmiechnęłam się w jej stronę przyjaźnie nie wiedząc co innego mogłam zrobić.
 - Jestem Dean - odezwał się chłopak średniego wzrostu z czarnymi włosami.
 - A ja jestem Sasha - powiedziała również szeroko uśmiechnięta brunetka. Zdziwiło mnie, że dziewczyna jest tego samego wzrostu co mój kuzyn czyli dość wysoka.
 - Rose - powiedziała dźwięcznie dziewczyna o czarnych włosach. Od razu wydała mi się miła i myślę, że mogłabym się z nią dogadać mimo iż wygląda na nieco inną ode mnie ze swoimi tatuażami - A tam jest Liam - odwróciłam się aby zobaczyć  lekko umięśnionego chłopaka i brązowych włosach kupującego wodę. - No i jest jeszcze N... - nie dane jej było dokończyć bo przerwał nam Dean.
 - Chodźcie, Delilah pokaż nam co potrafisz na tej swojej deskorolce - powiedział trochę kpiącym tonem więc tylko się na niego spojrzałam i chwyciłam deskorolkę. Wykonałam kilka trików. Wszystkiemu ukradkiem z boku przyglądał się blondyn, zresztą jak wszyscy, ale on stał sam oddzielony od całej grupy. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce - No nieźle jak na dziewczynę. Wszyscy zaczęli rozmawiać o czymś o czym nie mam pojęcia bo nie jestem z ich środowiska. Nawet chłopak, który wcześniej stał z boku przyłączył się do ich dyskusji, wydawał się być jakby przygnębiony i smutny w porównaniu do wczoraj co prawda na imprezie nie widziałam go śmiejącego się ani uśmiechającego. Nie twoja sprawa Delilah.
 - Hej, nie chciałabyś może iść teraz ze mną i dziewczynami do miasta na zakupy albo po prostu połazić? No wiesz taki babski wypad. - spytała czarnowłosa dziewczyna. Zastanowiłam się chwile, ale tak na prawdę nie miałam nad czym, bo co innego mogę robić?
 - Chętnie - odpowiedziałam uśmiechając się przy tym.
 - Świetnie, będzie okazja żeby lepiej się poznać. Max, Max! Zabieramy twoją kuzyneczkę na zakupy.
 - Yhym. - mrukną bez większego entuzjazmu. Podniosłam z chodnika deskorolkę i poszłyśmy z dziewczynami w stroną centrum handlowego, które już wcześniej odwiedziłam.

Perspektywa Niall'a

Kiedy wszystkie dziewczyny oraz kuzynka Maxa , której imienia nadal nie znałem poszły, zapadła trochę krępująca cisza.
 - Wpadłem na pewien pomysł chłopaki - przerwał ciszę Liam 
 - No i? - dopytał się Jake
 - Zróbmy zakład. 
 - A może trochę konkretniej?
 - Załóżmy się kto pierwszy poderwie kuzynkę Maxa. - wyjaśnił, a Max zaśmiał się aż plując dookoła wodą, którą właśnie pił. 
 - Moją kuzyneczkę? Jesteś poważny? Nie widzisz jaką ona jest osobą? Jest skryta i nie uwiedziesz jej tak łatwo. - powiedział poważnie, ale jednak z lekkim rozbawieniem w głosie.
 - Właśnie o to chodzi, a ja mam pewien sposób jak to zrobić, mam opracowany plan. 
 - Jak chcesz tylko pytanie czy ktoś się z tobą założy bo dobrze wiemy, że w tandetnych zagraniach jesteś najlepszy - wyczułem nutką pogardy w jego głosie i w duchu się zaśmiałem.
 - Na pewno ktoś się znajdzie, no któryś się odważy założyć z królem romantyzmu? - zabrzmiało to jak na prawdę poważnie wyzwanie.
 - Ja na to pójdę. - odezwałem się po raz pierwszy tego dnia zaskakując wszystkich, a w szczególności samego siebie, bo nie oszukujmy się gdybym był o zdrowych zmysłach nigdy bym się na to nie zgodził, ale teraz nie ma odwrotu, za bardzo uraziłoby to moją dumę. 
 - Spodziewałem się każdego, ale nie ciebie stary. - odezwał się Liam. - dobrze wiemy, że i tak to przegrasz. 
 - Zobaczymy - odprychnęłam jednocześnie wstając ze swojego miejsca na trawniku. Wziąłem do rąk deskorolkę i zacząłem jechać w stroną domu. Będąc już blisko popatrzyłem na budynek domu Maxa i zastanawiałem się po co do cholery ja się na to zgodziłem. Przynajmniej będzie jakieś urozmaicenie w czasie wakacji. 

Perspektywa Delilah

Myślą, że te wakacje nie muszą być takie złe, dogadałam się jakoś z dziewczynami, lepiej poznałam się z Rose i ogólnie spędziłyśmy miło czas. Co prawda nic nie kupiłam, bo nie miałam kasy, ale nie żałuję. Gdy wróciłam do domu Max już tam był.
 - Co robiliście tam z chłopakami sami?
 - Nic ciekawego, pogadaliśmy chwilę i poszliśmy. 
 - Aha..
Poszłam na górę do pokoju, otworzyła laptopa i napisałam na Twitterze co dzisiaj robiłam, bo nawet nie miałam czasu żeby zrobić to w ciągu dnia. Włączyła dość głośno muzykę i zaczęłam szykować się spać. Gdy leżałam już w łóżku, myślałam co będę robić następnego dnia i doszła do wniosku, że zostanę w pokoju w towarzystwie mojej własnej osoby i mojego laptopa oglądając tandetne filmy o miłości nastolatków, albo jakieś wzruszające wyciskacze łez... chociaż może przeczytam kawałek nowej książki, którą jednak postanowiłam ze sobą zabrać na wszelki wypadek. 
Leżałam tak... sama nie wiem ile , ale nie mogłam w żaden sposób zasnąć. próbowałam spać na brzuchu, na plecach, na jednym i na drugim boku, ze zwisającą ręką z łóżka. Nawet wywaliłam wszystkie miękkie poduszki, które mnie rozpraszały. Nic nie pomogło. Wstałam z posłania i podeszłam do okna odsłaniając zasłony. Spojrzałam przez drzwi balkonowe i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duża, zielona gałąź drzew rosnącego obok budynku. Następnie dostrzegłam zapalone światło w oknie domu obok. Z ciekawości spojrzałam w tamtą stronę. Stał w nim odwrócony do mnie plecami chłopak, po chwili odwrócił się w zobaczyła... no zgadnijcie. O ironio, blondyna, którego imienia ciągle nie znam. Szybko odskoczyłam w bok, chowając się za ścianą, żeby mnie nie zobaczył. Widocznie ta ogromna willa należy do tego dziwnego, wysokiego i nie powiem, przystojnego chłopaka. Wróciła do łóżka zostawiając odsłonięte okno, ale nie przejęłam się tym zbytnio bo poczułam ogromne zmęczenie.
 - Co jest kurwa? - otworzyłam oczy i oślepił mnie promień słońca padający na moją twarz. Przypomniałam sobie dlaczego zasłony są odsłonięte, jęknęłam i wstałam mimo, iż byłam cholerne niewyspana. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w dresy bo zgodnie z moimi dzisiejszymi planami nie będę dzisiaj nigdzie wychodzić. Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam, że nie ma tam jeszcze nawet wujka, spojrzałam na zegarek i przeraziłam się tym co zobaczyłam. 7:05. Co? Postanowiłam zrobić sobie herbatę i... zaraz ja mam oglądać filmy, a nie mam popcornu. Mie ma mowy, że wytrzymam bez niego. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w jeansy i zwiewną bluzkę z długim rękawem, bo rano było jeszcze chłodno. Włożyłam telefon do kieszeni, a portfel chwyciłam w rękę nie fatygując się żeby zabrać ze sobą torebkę. Nawet nie zrobiłam makijażu stwierdzając, że nie ma to najmniejszego sensu. Wyszłam po cichu przez drzwi frontowe wrzucając klucz do doniczki z kolorowymi kwiatami.
 
Perspektywa Liam'a
 
Wyszedłem pobiegać ok 7:15 i gdy biegłem wzdłuż ulicy zauważyłem Delilah i postanowiłem rozpocząć misję WYGRAĆ ZAKŁAD. Podbiegłem do niej i uśmiechnąłem się na przywitanie.
 - Hej, co tutaj robisz tak wcześnie?
 - Um.. idę do sklepu...?
 - Może chcesz ze mną dzisiaj pójść na spacer albo na kawę?
 - Nie sądzę mam już plany.
 - Ok, może kiedy indziej - no cóż Max miał rację nie będzie tak łatwo. Dziewczyna weszła do małego sklepu, a ja udałem się w dół ulicy kontynuując trening.  


---------------------------------------------------
 
Wiem, że rozdział miał być przed południem, ale miałam mały problem z komputerem. Mimo wszystko udało mi się dodać i jak widać akcja się powoli rozwija. Mam nadzieję, że się podoba :)



wtorek, 12 maja 2015

Chapter 3

Gdy byliśmy już blisko celu do moich uszu dotarła dudniąca, bardzo głośna muzyka i już wiedziałam, że nie będzie to impreza, na której będę dobrze się bawić. Przechodziliśmy przez próg, podrapałam się po nadgarstku i spuściłam głowę krzywiąc się na głośną muzykę. Podniosłam wzrok, żeby zorientować się gdzie jest Max, ale nie zobaczyłam go nigdzie. No świetnie. Jesteśmy tu niecałą minutę i już mnie zostawił. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się na widok pustej sofy w rogu ogromnego salonu. Zaczęłam iść w jej kierunku, niestety nie zdążyłam i rzucił się na nią jakiś roześmiany chłopak z czarnymi włosami i tunelami w uszach. przy okazji, zauważyłam, że wszyscy tutaj mają tatuaże kolczyki itp.. Westchnęłam, oparłam się o ścianę i osunęłam się po niej w dół. Przyglądałam się wszystkim z mojego miejsca, a mój wzrok zawiesił się na bardzo wysokim blondynie, tym, którego spotkałam na ulicy. Stał w przeciwnym rogu pomieszczenia z jedną ręką na tyłku jakiejś blondynki. Odwrócił się i spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i z powrotem zwrócił całą swoja uwagę na dziewczynę.
Siedziałam tak już chyba 2 godziny i nikt się mną nie zainteresował, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy są już pijani i na haju. W pewnej chwili usłyszałam:
 - Chodźcie robimy shoty!- Przewróciłam oczami i patrzyłam jak wszyscy zbierają się wokół ogromnego stołu. Nagle rozległ się ogromny hałas i wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat" jednak brzmiało to bardziej jak pijacka pioseneczka. Zaciekawiona tym kto jest solenizantem, wstałam ze swojego dotychczasowego miejsca przy ścianie i przepchnęłam się przez tłum prawie nieprzytomnych ludzi. Jakiem, którego jest ta impreza okazał się być chłopak który wcześniej zajął mi miejsce na kanapie. Czując się trochę niezręcznie, bo go nie znam podeszłam i złożyłam mu życzenia.
 - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - spojrzał na mnie z góry i uśmiechną się zawadiacko.
 - Czy my się znamy? Co taka dziewczyna robi tutaj i to sama?
 - Um.. Jestem Deli... - nie dane mi było dokończyć
 - A to pewnie ty jesteś kuzynką Maxa.
 - Taa... - powiedziałam i właśnie w tym momencie zauważyłam, że chłopak idzie w naszym kierunku.
 - O tutaj jesteś- zwrócił się do nie patrząc nieobecnym, upitym wzrokiem.
 - Byłam tutaj cały czas to ty gdzieś polazłeś.
 - Hahaha... - chłopak chwiejąc się na nogach śmiał się z czegoś co powiedział Jake nie zwracając już na mnie uwagi.
Po następnych 30 minutach wszyscy zaczęli wracać do domów, a ja nie miałam pojęcia jak dostanę się do domu z moim kompletnie pijanym kuzynem. W dodatku nie mam przy sobie żadnych pieniędzy na taksówkę.
 - Max masz jakąś kasę?
 - Nie, ale przecież do domu jest tylko kawałek nie jestem upośledzony. No chyba, że ty jesteś.
 - No to chyba już pójdziemy.
W tej chwili drugi raz tego wieczoru zauważyłam tajemniczego blondyna, tym razem na pewno pijanego i na haju, obściskującego się, ale z inną dziewczyną niż poprzednio. Ignoruję go i staram się wydostać z budynku z wiszącym mi na ramieniu Maxem. Wtedy poczułam szturchnięcie w ramie, odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z burzą loków na głowie, którego widziałam kątem oka na imprezie.
 - Podwiozę was.
 - E.. skąd mam wiedzieć, że nas gdzieś nie wywieziesz czy coś?
 - Sorry, nie przedstawiłem się. Jestem Harry, przyjaciel Maxa.
 - O stary nie widziałem cię przez cały wieczór. Czyżbyś znalazł jakąś fajną laskę?- zaczął bełkotać mój kuzyn jakby właśni ockną się z krótkiej drzemki na stojąco.
 - Nie, byłeś tak zajęty piciem i śmianiem się ze słabych żartów Jakea, że nawet mnie nie widziałeś.
Harry powiedział do chłopaka i z powrotem zwrócił się do mnie.
 - To jak skorzystacie z podwózki?
 - A nie jesteś jak by ani trochę pijany i możesz prowadzić?
 - Tak, myślę, że tak. Wypiłem tylko jedno piwo.
 - Ok
Chłopak wskazał na czarny samochód stojący na parkingu. Wsiedliśmy do środka i Harry zaczął prowadzić.
 - I jak poznałaś już kogoś?
 - Nie bardzo, tylko ciebie i Jakea pomijając mojego kuzyna.
 - W takim razie jutro obowiązkowo musisz iść z całą naszą paczką do skateparku.
 - No dobra - powiedziałam nie pewnie bo nie wiem czy jestem do tego nastawiona pozytywnie. Podjechaliśmy pod nasz dom, lokowaty pomógł mi zaprowadzić Maxa do środka, a ja wreszcie mogłam położyć się spać, albo obejrzeć kolejny odcinek "Supernatural".
***
Gdy obudziłam się następnego ranka pierwsze co zrobiłam to zatrzasnęłam laptopa. Musiałam zasnąć oglądając kolejne odcinki serialu. Spojrzałam na zegarek i ze zdziwienia aż przetarłam oczy. Była dopiero 7:00 rano, a ja nigdy tak wcześnie się nie budzę. Mimo wszystko czułam się wypoczęta. Wyciągnęłam z jeszcze nie do końca rozpakowanej walizki spodenki jeansowe sięgające mi do kolan i bluzkę z rękawem 3/4. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Jakoś jestem sceptycznie nastawiona do dzisiejszego dnia. Nie wiem czy chcę poznawać tych wszystkich ludzi. Odświeżona i rozbudzona przez strumień chłodnej wody wyszłam spod prysznica, ubrałam się i jak zwykle nałożyła mój codzienny, lekki makijaż. Zeszłam do kuchni i zastałam tam wujka pijącego poranną kawę. Wyjęłam z lodówki jogurt i usiadłam przy stole. Peter odłożył gazetę, którą jeszcze przed chwilą czytał i spojrzał się na mnie.
 - I co zamierzacie dzisiaj robić?
 - Zostałam zaproszona, żeby iść z Maxem i jego kolegami do skateparku, ale on wczoraj nieźle zabalował i nie wiem jak się dzisiaj ogarnie.- sama byłam zaskoczona długością mojej wypowiedzi. Zwykle odpowiadam jednym-dwoma słowami.
 - No nic, dobrej zabawy ja muszę iść do pracy.
Wstał i zbierając wszystkie potrzebne rzeczy nucił coś pod nosem. Zawsze byłam przerażona tym jak pozytywnym jest człowiekiem. Musi iść do pracy w taki piękny dzień, kiedy w tym czasie mógłby siedzieć na werandzie i czytać gazetę, jednak wciąż się uśmiecha. Czasem tez bym chciała tak potrafić, być do końca szczęśliwą optymistką, ale zamiast tego jestem cholerną realistka.
Usłyszałam czyjeś ciężkie kroki na schodach i we framudze drzwi od kuchni pojawił się jęczący, że boli go głowa Max z podpuchniętymi oczami. Zaśmiałam się z niego pod nosem i dałam mu proszki na ból głowy oraz szklankę wody. Połkną proszki i wypił całą ciecz jednym duszkiem.
 - Z tego co wiem to mamy iść dzisiaj z twoimi znajomymi do skateparku. Tak mi powiedział Harry, więc lepiej ogarnij się trochę.
Chłopak chwycił się za głowę, ale bez słowa poszedł z powrotem na górę, a ja poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Przerzuciłam program na jakieś beznadziejne talk show i oglądałam kompletnie bez zainteresowania tym co mówią osoby na ekranie. Po pewnym czasie staną prze de mną Max mówiąc, że jest gotowy. Nadal nie wyglądał najlepiej, ale zdecydowanie lepiej niż 30 minut temu.
 - Możemy iść, tak sądzę. - odezwał się chłopak. Wstałam z sofy, wyłączyłam telewizor i poszłam założyć buty. Gdy oboje byliśmy gotowi wyszliśmy przed dom, po drodze chwyciłam jeszcze moją deskorolkę, którą zdążyłam znieść rano i udaliśmy się w stronę naszego celu.
---------------------------------------

Jeśli czytasz zostaw proszę komentarz. to bardzo motywujące :)

poniedziałek, 4 maja 2015

Chapter 2

Wyszłam z budynku lotniska i zobaczyłam mojego kuzyna Maxa, podeszłam do niego i przywitałam się.
 - Hej
 - Hej, jak tam?
 - Nic ciekawego, jak widzisz żyję i jestem wściekła, że rodzice mnie tu wysłali więc lepiej mnie nie wkurzać. - odpowiedziałam poirytowana i wsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne bo tutaj słońce świeci jeszcze mocniej niż w Londynie.
 - Postaram się - powiedział Max zabierając ode mnie walizkę i wkładając ją do bagażnika. Jaki dżentelmen. Jechaliśmy może jakieś 15 min i stanęliśmy przed na prawdę dużym budynkiem. Jednak moją uwagę przykuł dom obok, który był jeszcze większy, raczej to była willa.
 Weszliśmy do środka, przywitałam się z wujkiem Peterem i został mi wskazany mój tymczasowy pokój- bardzo uroczy, raczej nie w moim stylu, ale mimo wszystko robi wrażenie.
No i co ja teraz będę robić całymi dniami?  Usłyszałam pukanie do drzwi.
 - Hm?
 - Hej idę jutro na imprezę urodzinową do Jake'a, idziesz ze mną?
 - Nie wiem? To jedna z tych imprez z alkoholem, trawką i publicznym okazywaniem "uczuć"? W ogóle to ja ich nie znam ani oni mnie. Wpiszesz mi hasło do wi-fi?
 - Daj - podałam mu laptopa i czekałam aż wpisze hasło.
 - Dzięki - odpowiedziałam od niechcenia gdy podał mi urządzenie.
 - Ta... to jedna z tych imprez, i nie sądzę żeby im przeszkadzało to że cię nie znają. Pójdziesz ze mną, bo nie możesz być taka aspołeczna. Całymi dniami siedzisz, oglądasz filmy, siedzisz na portalach społecznościowych. Twoja mama powiedziała mi żebym cię ciągał wszędzie za sobą i tak łatwo nie odpuszczę. Teraz jeszcze bardziej nienawidzę  mojej matki.
 - Niby czemu nie mogę? Tu ludzie przynajmniej mnie lubią. Ok, pójdę.
 - Świetnie wychodzimy jutro o 18:40, bo musimy tam być o 19:00.
 - Ok, teraz zostaw mnie samą.
Max wyszedł, a ja włączyłam kolejny odcinek mojego ulubionego serialu. Gdy się skończył postanowiłam wyjść i przejść się po okolicy. Wzięłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i zeszłam na dół.
 - Wychodzę! Pewnie zjem na mieście.
 - Okay, tylko wróć przed 20:00.
 - Dobra.
Chwyciłam jeszcze luźny sweterek, włożyłam balerinki i wyszłam. Szłam przed siebie ze słuchawkami w uszach nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą bardzo wysokiego blondyna z ogromną ilością tatuaży i kolczykiem w wardze, ubranego w mocno wykrojoną koszulkę i jeansy. Wyglądał na dość zirytowanego.
 - Możesz wreszcie zejść mi z drogi?
 - Umm ta... tak, przepraszam.
Miną mnie, przy okazji szturchając ramieniem. Co za typ.
Po ok 40 min przesiedzianych nad moją czarną kawą stwierdziłam, że może dobrze by było już wracać bo jest 19:20. Wstałam od stolika i skierowałam się w stronę mojego tymczasowego domu.
 - Już jestem - powiedziałam widząc wujka siedzącego w kuchni pijącego herbatę. Podeszłam do czajnika włączając go aby również zrobić sobie gorący napój. Wrzuciłam torebkę herbaty do kubka i zalałam wrzątkiem, wzięłam naczynie do rąk, przeniosłam na stół wąchając po drodze owocową parę unoszącą się nad cieczą.
***
Następny dzień był bardzo leniwy. Cały spędzony przed laptopem, zadzwoniłam też do Grace, ale nie pogadałyśmy zbyt długo, bo szła z siostrą i mamą do babci. Przy okazji jaj siostra Lilly jest bardzo urocza.
Gdy była 17:45 zorientowałam się, że mam iść na tą imprezę z Maxem. W ekspresowym tempie wzięłam prysznic i ubrałam się w czarny T-shirt, czarną spódniczkę przed kolano, czarne rajstopy i creepersy. Włosy zostawiłam rozpuszczone robiąc na nich delikatne fale i pomalowałam się nieco mocniej niż zwykle, dodając eyeliner. O Godzinie 18:30 byłam gotowa narzucając na siebie oczywiście czarny sweterek, schodząc po schodach i poprawiając włosy w lustrze.