Punk Niall Horan fanfiction

wtorek, 12 maja 2015

Chapter 3

Gdy byliśmy już blisko celu do moich uszu dotarła dudniąca, bardzo głośna muzyka i już wiedziałam, że nie będzie to impreza, na której będę dobrze się bawić. Przechodziliśmy przez próg, podrapałam się po nadgarstku i spuściłam głowę krzywiąc się na głośną muzykę. Podniosłam wzrok, żeby zorientować się gdzie jest Max, ale nie zobaczyłam go nigdzie. No świetnie. Jesteśmy tu niecałą minutę i już mnie zostawił. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się na widok pustej sofy w rogu ogromnego salonu. Zaczęłam iść w jej kierunku, niestety nie zdążyłam i rzucił się na nią jakiś roześmiany chłopak z czarnymi włosami i tunelami w uszach. przy okazji, zauważyłam, że wszyscy tutaj mają tatuaże kolczyki itp.. Westchnęłam, oparłam się o ścianę i osunęłam się po niej w dół. Przyglądałam się wszystkim z mojego miejsca, a mój wzrok zawiesił się na bardzo wysokim blondynie, tym, którego spotkałam na ulicy. Stał w przeciwnym rogu pomieszczenia z jedną ręką na tyłku jakiejś blondynki. Odwrócił się i spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i z powrotem zwrócił całą swoja uwagę na dziewczynę.
Siedziałam tak już chyba 2 godziny i nikt się mną nie zainteresował, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy są już pijani i na haju. W pewnej chwili usłyszałam:
 - Chodźcie robimy shoty!- Przewróciłam oczami i patrzyłam jak wszyscy zbierają się wokół ogromnego stołu. Nagle rozległ się ogromny hałas i wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat" jednak brzmiało to bardziej jak pijacka pioseneczka. Zaciekawiona tym kto jest solenizantem, wstałam ze swojego dotychczasowego miejsca przy ścianie i przepchnęłam się przez tłum prawie nieprzytomnych ludzi. Jakiem, którego jest ta impreza okazał się być chłopak który wcześniej zajął mi miejsce na kanapie. Czując się trochę niezręcznie, bo go nie znam podeszłam i złożyłam mu życzenia.
 - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - spojrzał na mnie z góry i uśmiechną się zawadiacko.
 - Czy my się znamy? Co taka dziewczyna robi tutaj i to sama?
 - Um.. Jestem Deli... - nie dane mi było dokończyć
 - A to pewnie ty jesteś kuzynką Maxa.
 - Taa... - powiedziałam i właśnie w tym momencie zauważyłam, że chłopak idzie w naszym kierunku.
 - O tutaj jesteś- zwrócił się do nie patrząc nieobecnym, upitym wzrokiem.
 - Byłam tutaj cały czas to ty gdzieś polazłeś.
 - Hahaha... - chłopak chwiejąc się na nogach śmiał się z czegoś co powiedział Jake nie zwracając już na mnie uwagi.
Po następnych 30 minutach wszyscy zaczęli wracać do domów, a ja nie miałam pojęcia jak dostanę się do domu z moim kompletnie pijanym kuzynem. W dodatku nie mam przy sobie żadnych pieniędzy na taksówkę.
 - Max masz jakąś kasę?
 - Nie, ale przecież do domu jest tylko kawałek nie jestem upośledzony. No chyba, że ty jesteś.
 - No to chyba już pójdziemy.
W tej chwili drugi raz tego wieczoru zauważyłam tajemniczego blondyna, tym razem na pewno pijanego i na haju, obściskującego się, ale z inną dziewczyną niż poprzednio. Ignoruję go i staram się wydostać z budynku z wiszącym mi na ramieniu Maxem. Wtedy poczułam szturchnięcie w ramie, odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z burzą loków na głowie, którego widziałam kątem oka na imprezie.
 - Podwiozę was.
 - E.. skąd mam wiedzieć, że nas gdzieś nie wywieziesz czy coś?
 - Sorry, nie przedstawiłem się. Jestem Harry, przyjaciel Maxa.
 - O stary nie widziałem cię przez cały wieczór. Czyżbyś znalazł jakąś fajną laskę?- zaczął bełkotać mój kuzyn jakby właśni ockną się z krótkiej drzemki na stojąco.
 - Nie, byłeś tak zajęty piciem i śmianiem się ze słabych żartów Jakea, że nawet mnie nie widziałeś.
Harry powiedział do chłopaka i z powrotem zwrócił się do mnie.
 - To jak skorzystacie z podwózki?
 - A nie jesteś jak by ani trochę pijany i możesz prowadzić?
 - Tak, myślę, że tak. Wypiłem tylko jedno piwo.
 - Ok
Chłopak wskazał na czarny samochód stojący na parkingu. Wsiedliśmy do środka i Harry zaczął prowadzić.
 - I jak poznałaś już kogoś?
 - Nie bardzo, tylko ciebie i Jakea pomijając mojego kuzyna.
 - W takim razie jutro obowiązkowo musisz iść z całą naszą paczką do skateparku.
 - No dobra - powiedziałam nie pewnie bo nie wiem czy jestem do tego nastawiona pozytywnie. Podjechaliśmy pod nasz dom, lokowaty pomógł mi zaprowadzić Maxa do środka, a ja wreszcie mogłam położyć się spać, albo obejrzeć kolejny odcinek "Supernatural".
***
Gdy obudziłam się następnego ranka pierwsze co zrobiłam to zatrzasnęłam laptopa. Musiałam zasnąć oglądając kolejne odcinki serialu. Spojrzałam na zegarek i ze zdziwienia aż przetarłam oczy. Była dopiero 7:00 rano, a ja nigdy tak wcześnie się nie budzę. Mimo wszystko czułam się wypoczęta. Wyciągnęłam z jeszcze nie do końca rozpakowanej walizki spodenki jeansowe sięgające mi do kolan i bluzkę z rękawem 3/4. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Jakoś jestem sceptycznie nastawiona do dzisiejszego dnia. Nie wiem czy chcę poznawać tych wszystkich ludzi. Odświeżona i rozbudzona przez strumień chłodnej wody wyszłam spod prysznica, ubrałam się i jak zwykle nałożyła mój codzienny, lekki makijaż. Zeszłam do kuchni i zastałam tam wujka pijącego poranną kawę. Wyjęłam z lodówki jogurt i usiadłam przy stole. Peter odłożył gazetę, którą jeszcze przed chwilą czytał i spojrzał się na mnie.
 - I co zamierzacie dzisiaj robić?
 - Zostałam zaproszona, żeby iść z Maxem i jego kolegami do skateparku, ale on wczoraj nieźle zabalował i nie wiem jak się dzisiaj ogarnie.- sama byłam zaskoczona długością mojej wypowiedzi. Zwykle odpowiadam jednym-dwoma słowami.
 - No nic, dobrej zabawy ja muszę iść do pracy.
Wstał i zbierając wszystkie potrzebne rzeczy nucił coś pod nosem. Zawsze byłam przerażona tym jak pozytywnym jest człowiekiem. Musi iść do pracy w taki piękny dzień, kiedy w tym czasie mógłby siedzieć na werandzie i czytać gazetę, jednak wciąż się uśmiecha. Czasem tez bym chciała tak potrafić, być do końca szczęśliwą optymistką, ale zamiast tego jestem cholerną realistka.
Usłyszałam czyjeś ciężkie kroki na schodach i we framudze drzwi od kuchni pojawił się jęczący, że boli go głowa Max z podpuchniętymi oczami. Zaśmiałam się z niego pod nosem i dałam mu proszki na ból głowy oraz szklankę wody. Połkną proszki i wypił całą ciecz jednym duszkiem.
 - Z tego co wiem to mamy iść dzisiaj z twoimi znajomymi do skateparku. Tak mi powiedział Harry, więc lepiej ogarnij się trochę.
Chłopak chwycił się za głowę, ale bez słowa poszedł z powrotem na górę, a ja poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Przerzuciłam program na jakieś beznadziejne talk show i oglądałam kompletnie bez zainteresowania tym co mówią osoby na ekranie. Po pewnym czasie staną prze de mną Max mówiąc, że jest gotowy. Nadal nie wyglądał najlepiej, ale zdecydowanie lepiej niż 30 minut temu.
 - Możemy iść, tak sądzę. - odezwał się chłopak. Wstałam z sofy, wyłączyłam telewizor i poszłam założyć buty. Gdy oboje byliśmy gotowi wyszliśmy przed dom, po drodze chwyciłam jeszcze moją deskorolkę, którą zdążyłam znieść rano i udaliśmy się w stronę naszego celu.
---------------------------------------

Jeśli czytasz zostaw proszę komentarz. to bardzo motywujące :)

3 komentarze:

  1. Nieźle, zapowiada sie ciekawie oby tak dalej :>

    OdpowiedzUsuń
  2. No podoba mi się lubię taką tematykę. Po latach spotykają się ohh :D

    Mogłabyś mnie informować na moim blogu w zakładce SPAMownik na blogu i-have-to-kill-you.blogspot.com ?

    Od razu zapraszam do czytania bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisałam sobie :) Na pewno zajrzę i zostawię po sobie jakiś ślad <3

      Usuń